wtorek, 2 grudnia 2008
I w gwiazdach Cię szukałam, w tej kosmogonii wiecznej
Szukałem Cię wśród jabłek,czereśni,pomarańczy
Na łące nad jeziorem, gdzie wodna nimfa tańczy
W księgarniach i kwiaciarniach,wpierw słowa potem kwiaty
I miałem z tym szukaniem prawdziwe cztery światy
W kabałach i pasjansach i tam,gdzie wszystko znika
I w kinie na seansach i w Górnych gdzieś Ustrzykach
Szukałem w poczekalniach, na wszystkich dworcach świata
Pytałem listonosza, wróżbitę i prałata
A gdy mnie już widziałeś, na wiecznie zielnej łące
Ktoś nagle zakrył Księżyc, a potem zgasił Słońce
A gdy mnie już widziałeś, w obłoku jeszcze sennym
Ktoś nagle zgasił Słońce,i potem zakrył Księżyc
Szukałam Cię na morzu,wypatrywałam w górach
Pod ziemią Cię szukałam i w umazanych chmurach
I w gwiazdach Cię szukałam, w tej kosmogonii wiecznej
Jechałam Wielkim Wozem, na Drodze byłam Mlecznej
Szukałam Cię na drzewach, wśród liści i kasztanów
Zjechałam do bram Nieba, do ojców Franciszkanów
Na pasach Cię szukałam i przeszłam każdą drogę
Szukałam i wołałam:Nie mogę już! Nie mogę!
A gdy mnie odnalazłeś na wiecznie zielnej łące
Ktoś nagle zakrył Księżyc, a potem zgasił Słońce
I znów przemierzać będę, wszechświaty tropem ptasim
Aż ktoś zakryje Księżyc, na zawsze Słońce zgasi
Na łące nad jeziorem, gdzie wodna nimfa tańczy
W księgarniach i kwiaciarniach,wpierw słowa potem kwiaty
I miałem z tym szukaniem prawdziwe cztery światy
W kabałach i pasjansach i tam,gdzie wszystko znika
I w kinie na seansach i w Górnych gdzieś Ustrzykach
Szukałem w poczekalniach, na wszystkich dworcach świata
Pytałem listonosza, wróżbitę i prałata
A gdy mnie już widziałeś, na wiecznie zielnej łące
Ktoś nagle zakrył Księżyc, a potem zgasił Słońce
A gdy mnie już widziałeś, w obłoku jeszcze sennym
Ktoś nagle zgasił Słońce,i potem zakrył Księżyc
Szukałam Cię na morzu,wypatrywałam w górach
Pod ziemią Cię szukałam i w umazanych chmurach
I w gwiazdach Cię szukałam, w tej kosmogonii wiecznej
Jechałam Wielkim Wozem, na Drodze byłam Mlecznej
Szukałam Cię na drzewach, wśród liści i kasztanów
Zjechałam do bram Nieba, do ojców Franciszkanów
Na pasach Cię szukałam i przeszłam każdą drogę
Szukałam i wołałam:Nie mogę już! Nie mogę!
A gdy mnie odnalazłeś na wiecznie zielnej łące
Ktoś nagle zakrył Księżyc, a potem zgasił Słońce
I znów przemierzać będę, wszechświaty tropem ptasim
Aż ktoś zakryje Księżyc, na zawsze Słońce zgasi
niedziela, 30 listopada 2008
środa, 12 listopada 2008
Pasja
„- Musi pan zawsze pamiętać o pasji; bez pasji nie ma sztuki; sztuki nie ma bez ryzyka; trzeba w sobie wyostrzać zmysły, pielęgnować nerw, szał, dbać o to, żeby się wznieść ponad życie, gdzieś tam na granicy obłędu wyłapywać to, co stanowi esencję, to, co stanowi o dziele, a potem wracać- balansować i wracać; musi pan zawsze pamiętać, że w sztuce nie ma spokoju, jako artysta spokoju pan nie zazna nigdy, a wyrzec się świętej sztuki dla powszedniego spokoju jest zbrodnią.”
/Wojciech Kuczok, Gnój/
sobota, 8 listopada 2008
na kieliszkach
zmywając naczynia o godz. 2.20 odkryłam swą pasję, może przeznaczenie, grę na kieliszkach. Już umiem stwierdzić, że przyjemniejsze w odbiorze są te pełne.
Wstaję na tramwaj zwany pożądaniem Warszawy o 4.00, Buziaczki
M.
Wstaję na tramwaj zwany pożądaniem Warszawy o 4.00, Buziaczki
M.
środa, 5 listopada 2008
Zimne dziady Listopady we Mgle...
Listopady
Cale życie zrywam sie i padam,
jakbym w piersi miał wiatr na uwięzi,
i chwytają mnie złe listopady
czarnymi palcami gałęzi.
Ja upiłem się tym tchem, tym szumem,
niepokojem, który serce zatruł-
to dlatego śpiewać już nie umiem,
tylko wołam wołaniem wiatru,
to dlatego codziennie sie tułam
po wieczornych, po czarnych ulicach
i prowadzi mnie wilgotny trotuar
w mgłę wilgotną, która bólem nasyca.
Acetylen słów płonie na wargach,
płonie we mnie bolesna maligna,
chodzę błędny, jak ludzie w letargu,
zewsząd, zewsząd niepokój mnie wygnał.
Nie ma wyjścia, nie ma wyjścia, nie ma wyjścia,
muszę chodzić coraz dalej, coraz dłużej.
Jestem wiatr szeleszczący w liściach,
jestem liść zagubiony w wichurze.
Tylko w oczach mgła i oczy bolą,
tylko serce bije coraz częściej.
Jak błękitny płomień alkoholu,
płoniesz we mnie moje nieszczęście.
Muszę chodzić, muszę męczyć się wiecznie,
w mgłę za włosy mnie wloką wieczory,
lecą za mną, nieprzytomne, pospieszne,
moje słowa, moje upiory.
Muszę wiecznie zrywać się i padać,
jakbym w piersi miał wiatr na uwięzi.
Pochwyciły straconą radość
nagie gałęzie.
Przelatują, wieją przeze mnie
listopady chwil, których nie ma...
To-tylko liście jesienne.
To-pachnie ziemia.
Władysław Broniewski
Cale życie zrywam sie i padam,
jakbym w piersi miał wiatr na uwięzi,
i chwytają mnie złe listopady
czarnymi palcami gałęzi.
Ja upiłem się tym tchem, tym szumem,
niepokojem, który serce zatruł-
to dlatego śpiewać już nie umiem,
tylko wołam wołaniem wiatru,
to dlatego codziennie sie tułam
po wieczornych, po czarnych ulicach
i prowadzi mnie wilgotny trotuar
w mgłę wilgotną, która bólem nasyca.
Acetylen słów płonie na wargach,
płonie we mnie bolesna maligna,
chodzę błędny, jak ludzie w letargu,
zewsząd, zewsząd niepokój mnie wygnał.
Nie ma wyjścia, nie ma wyjścia, nie ma wyjścia,
muszę chodzić coraz dalej, coraz dłużej.
Jestem wiatr szeleszczący w liściach,
jestem liść zagubiony w wichurze.
Tylko w oczach mgła i oczy bolą,
tylko serce bije coraz częściej.
Jak błękitny płomień alkoholu,
płoniesz we mnie moje nieszczęście.
Muszę chodzić, muszę męczyć się wiecznie,
w mgłę za włosy mnie wloką wieczory,
lecą za mną, nieprzytomne, pospieszne,
moje słowa, moje upiory.
Muszę wiecznie zrywać się i padać,
jakbym w piersi miał wiatr na uwięzi.
Pochwyciły straconą radość
nagie gałęzie.
Przelatują, wieją przeze mnie
listopady chwil, których nie ma...
To-tylko liście jesienne.
To-pachnie ziemia.
Władysław Broniewski
jakby z cmentarza...
poniedziałek, 3 listopada 2008
niedziela, 2 listopada 2008
Są jednak chwile...

"Są jednak chwile, kiedy ściany umysłu zwężają się, kiedy wszystko daje się wchłonąć, i potrafiłabym sobie wyobrazić, żę bylibyśmy zdolni wydmuchać bańkę tak wielką, że zachodziłoby i wschodziło w niej słońce i moglibyśmy zabrać błękit południa i czerń północy, i odbić od brzegu, i uciec od tutaj i teraz."
/Virginia Woolf, Fale/
Cytat to cytat- miał tu być. Przy okazji wspomnę o innej książce autorki powyższego: "Między aktami". Jest to ostatnia jej powieść, która została w tym roku przetłumaczona na język polski po raz pierwszy.
26 lutego 1941 roku na kartach "Dziennika" Virginia Woolf odnotowała, że skończyła pisanie "Między aktami" i planuje wydać tę powieść jesienią. 28 marca tego samego roku popełniła samobójstwo. Poetycko jak zwykle...
piątek, 31 października 2008
Odkąd odszedłeś...
Dodany przeze mnie filmik, to nie filmik;) Kilka fotografii Jana Saudka i piosenka, do której zrobiłam luźną translację :
1. Czy to był tylko sen takiego Ciebie sobie wyśniłam
Jeśli to prawda jakże bolesne jest przebudzenie
Nocami prawie nie mogę spać,
We dnie nie mogę jeść
bo nie ma Cię przy mnie
Mój świat wygląda właśnie tak
Całkiem bez sensu
Bo nie ma w nim Ciebie
A Ja tęsknię odkąd odszedłeś,
właśnie to robię bo nie ma Ciebie
Jak długo będzie to trwać aż znów spotkamy się
Może wiesz Hej! Hej! Hej!
2.Z nieba ktoś strącił mnie prosto do piekła tam gdzie nie ma Ciebie
łzami je zalać chcę bo same płyną gdy nie ma Cię przy mnie
W
1. Czy to był tylko sen takiego Ciebie sobie wyśniłam
Jeśli to prawda jakże bolesne jest przebudzenie
Nocami prawie nie mogę spać,
We dnie nie mogę jeść
bo nie ma Cię przy mnie
Mój świat wygląda właśnie tak
Całkiem bez sensu
Bo nie ma w nim Ciebie
A Ja tęsknię odkąd odszedłeś,
właśnie to robię bo nie ma Ciebie
Jak długo będzie to trwać aż znów spotkamy się
Może wiesz Hej! Hej! Hej!
2.Z nieba ktoś strącił mnie prosto do piekła tam gdzie nie ma Ciebie
łzami je zalać chcę bo same płyną gdy nie ma Cię przy mnie
W
poniedziałek, 27 października 2008
A Ty, kiedy zaczniesz hłaskować?
"Życie ludzkie jest pytaniem, a nie odpowiedzią. I do tego czasu, jeśli się tego nie zrozumie, nie można nic zrobić.
– A co trzeba zrobić, jeśli się to już zrozumie?
– Zastrzelić się."
Marek Hłasko, Palcie ryż każdego dnia
"Wszystko jest piękne, nawet na pewno, jeśli się ma te dwadzieścia parę lat. Wtedy są złudzenia i miłość – i wszystko jest do zdobycia, bo właśnie te głupie dwadzieścia lat. A potem przychodzi życie twarde, bezlitosne, obedrze człowieka do naga z tych złudzeń – i wtedy już nic nie zostaje z tych dwudziestu lat i z tej wiosny, i z tej miłości… Z początku człowiek cierpi, szuka jeszcze swoich złudzeń, potem przestaje cierpieć, tyje, sam sobie pluje w mordę, śmieje się z tego, co było w nim kiedyś najlepsze. Śmieje się, śpiewa głupie piosenki i boi się przyznać, że sam miał kiedyś dwadzieścia lat i wiosnę. A potem już nie ma żadnych marzeń, to już niepotrzebne, tylko tak – z dnia na dzień."
Marek Hłasko, Trudna wiosna
"Kiedy ma się dwadzieścia lat, to klęska jest jeszcze przygodą. Ale w dziesięć lat później wygląda ona jak stara prostytutka i jest tak samo nie do zniesienia, jak jej zapach i jej obecność.”
Marek Hłasko, Stacja
– A co trzeba zrobić, jeśli się to już zrozumie?
– Zastrzelić się."
Marek Hłasko, Palcie ryż każdego dnia
"Wszystko jest piękne, nawet na pewno, jeśli się ma te dwadzieścia parę lat. Wtedy są złudzenia i miłość – i wszystko jest do zdobycia, bo właśnie te głupie dwadzieścia lat. A potem przychodzi życie twarde, bezlitosne, obedrze człowieka do naga z tych złudzeń – i wtedy już nic nie zostaje z tych dwudziestu lat i z tej wiosny, i z tej miłości… Z początku człowiek cierpi, szuka jeszcze swoich złudzeń, potem przestaje cierpieć, tyje, sam sobie pluje w mordę, śmieje się z tego, co było w nim kiedyś najlepsze. Śmieje się, śpiewa głupie piosenki i boi się przyznać, że sam miał kiedyś dwadzieścia lat i wiosnę. A potem już nie ma żadnych marzeń, to już niepotrzebne, tylko tak – z dnia na dzień."
Marek Hłasko, Trudna wiosna
"Kiedy ma się dwadzieścia lat, to klęska jest jeszcze przygodą. Ale w dziesięć lat później wygląda ona jak stara prostytutka i jest tak samo nie do zniesienia, jak jej zapach i jej obecność.”
Marek Hłasko, Stacja
"Człowiek napisał już tyle książek, czy tego wszystkiego, tyle przekazów, że nic się nie chce. A czego ty chcesz? Tego nawet nie umiesz wyrazić, bo kiedy to mówisz, to staje się trywialne, wszystko trywialne, płaskie i puste, więc może po prostu wystarczy czysty przekaz, jeden do jeden, że ściana to ściana, fotel to fotel, bekon to bekon, a koniak to koniak."
/Tomasz Cymerman, Gospel/
/Tomasz Cymerman, Gospel/
czwartek, 23 października 2008
23/10/08

Kolejny piękny dzień za nami...jesień zaproponowała nam przymrozek na dziś i choć drzewa dalej kolorowe i słońce raźno świeciło to odczuwało się czystość chłodu zapowiadającego zimę...
Klimat przywodzi mi na myśl "Listopad w Dolinie Muminków" ... (Też nie sądziłam, że kiedykolwiek dotknę opowieści o norweskich trollach, a stało się i nawet wszystkim takie doświadczenie polecam!)
A czy ten kto czytał, zgodziłby się?
Ps. choć nie wysiliłam się pisząc powyższe słowa i sprzeczne nie są ze stanem klimatycznym dnia dzisiejszego to jednak nastrój nieprzystający...mam ochotę wbić zęby w kawał dobrej czekolady i się z nią rozpłynąć, uszy w kawał dobrej muzyki i z nią odpłynąć...
poniedziałek, 20 października 2008
Na dobry początek ...
Będzie to miejsce słońcem karmione dostatnio...nie zrażaj się barwami i podziwiaj ilustracje:)
Subskrybuj:
Posty (Atom)